CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

piątek, 19 maja 2017

115. I think it's over..

Hejka :*
Wiem ze czekaliście znów kilka miesięcy, a obiecałam inaczej..
Poprawie się!!


Objaśnienie:
J: - ja ,
K , K2: - kobieta, kobieta 2
M: - mężczyzna,
Z: - Zack,
V: - Viktor,
A: - adwokat,
Mac: - Marcus

__________________
Miałam wrażenie że ten mężczyzna jest po mojej stronie.
J: Najwyraźniej. Trafiłam go w mostek, upadł i dławił się własną krwią, włożyłam kolejny pocisk i skróciłam jego cierpienie.. Potem ocuciłam Nialla i wyszliśmy stamtąd. - skończyłam opowiadać. W pomieszczeniu panowała nieznośna cisza. W pewnym momencie do pokoju wszedł sam komisarz. Widziałam jak Zack się spiął.
Mar: Nathalie, poczekaj na zewnątrz, musimy przedyskutować pewną sprawę. - Zack złapał mnie za ramie i jak przystało na policjanta wyprowadził z sali.
Z: Myślę, że spojrzą na Ciebie przychylnym okiem. Tym bardziej, że pojawił się Marcus. - uśmiechnął się, może i ma rację.
J: Mam nadzieję... Powiedziałam prawde Zack. Dokładnie tak było...
Z: Ułoży się Nathalie... - denerwowałam się, w środku cała się trzęsłam z nerwów. Co jeśli to nie wystarczy? 
Z: Nie stresuj się tak, nigdy taka nie byłaś, a poza tym znajdowałaś się w większych tarapatach. - jaki on mądry.
J: Możliwe, ale ludzie się zmieniają... Nic nie rozumiesz... 
N: Nathalie? Tu jesteś... - podbiegł do mnie Niall i przytulił mocno do siebie.
J: Już po przesłuchaniu? - spojrzałam w jego przestraszone oczy.
N: Tak...
A: Przepraszam, że nie było mnie przy Tobie...
J: Nie denerwuj się Tedd... 
Z: Nathalie sobie świetnie poradziła. - pochwalił mnie Zack. Byłam zdziwiona jedo zachowaniem. - 
       Czekaliśmy na tym korytarzu chyba z godzinę. Już z nerwów mnie nosiło, a Zack? Oaza spokoju, jakby wiedział, że nic złego się nie wydarzy.
M: Zapraszam panno Horan... - wyłonił się mężczyzna z sali. Posłusznie weszłam do środka i usiadłam na swoim poprzednim miejscu. Kobiety patrzyły na mnie z lekkim, niezbyt zrozumiałym dla mnie, uśmiechem.
K: Pani zeznania pokrywają się z zeznaniami Nialla Horana.  - zaczęła jedna z nich - Wiemy również, że jest Pani dość ciekawą osobowością. Potwierdziliśmy, że Bill Smith panią wychowywał, więc mam nadzieje, że żyje Pani tak jak On... Ostatnie Twoje lata były wzorem do naśladowania. Cudowna restauracja, pomoc potrzebującym, tylko pogratulować... - co to sie ma do tej sprawy? Nic nie rozumiem...
K2: ...do rzeczy. Nie możemy wypuścić pani bez żadnej kary... - Spojrzała surowo w moją stronę, ale jej wzrok nie spoczłą na mnie, tylko na Zacku. -  
Może Pan, panie Zack wyjść z sali? 
Z: Tak jest. - odpowiedział służbowo i wyszedł. 
Mar: Nathalie, nałożymy tylko na Ciebie karę grzywny...  - pierwszy raz odezwał się komisarz.
M: Jestem Pani wdzięczny, panno Horan. Bez Smitha policja będzie lepiej wyglądać... - uśmiechnął się do mnie.
K2: Sprawa zostaje zamknięta. Nie będzie innej kary. W dokumentacji odnotujemy, że współpracowałaś z naszą tajną służbą śledczą i zlikwidowanaś wroga publicznego numer 1. Naprawdę ktoś taki mógłby się nam przydać... - niedowierzaniem własnym uszom - Nie myślałaś o wstąpieniu do policji? 
J: Czy ja dobrze słyszę? - skinęli głowami - Kara grzywny? 
M: Przemyśl to, może by Ci się spodobało... 
J: Prosze mi wybaczyć, ale nie mogę skorzystać... Bill był moim ostatnim zadaniem. Chce zacząć normalne życie. Mam teraz narzeczonego i to na tym chce się skupić... Dziękuję za waszą łaskawość i zapraszam na kolacje do mojej restauracji, wyślę zaproszenia do domów... - wstałam z miejsca, podałam im dłoń i tyle mnie widzieli. Uniewinniona to moje najlepsze słowo!!!! 
N: Nath? I co? - poderwał się z miejsca
J: Wracajy do domu. - uśmeichnęłam się do Niego.
Z: Jak to? Co Ci powiedzieli? - kłopotał się
J: To, że już mi potrzebny nie jesteś. Miłego życia Zack. - złapałam Nialla i wyszliśmy z komisariatu.
A: Gratuluje Nathalie. Jedźcie świętować...
N: Podwieziemy Pana. - zatrzymaliśmy się przed samochodem.
A: Nie, nie trzeba... W prawdzie... - meżczyzna spojrzał na zegarek - Mam niedaleko spotkanie z klientem. - uśmiechnął się i odszedł od nas. 
J: Obiad? - ruszylismy na miasto.
N: Umieram z głodu... - uśmiechnął się i złąćzył nasze dłonie. Kolejny raz znaleźliśmy się w restauracji. Zjedliśmy pyszny obiad i zniknęliśmy w biurze gdzie właśnie był Vik. 
J: Dobrze, że jesteś... - chłopak siedział za moim biurkiem. - Wracaj na swoje miejsce, przyjacielu... - wygoniłam go
V: Co się stało?
J: Chciałam Ci powiedzieć, że za niedługo zostaniesz tu sam. 
V: Nie rozumiem...
J: Lokal jest w większości Twój, moje udziały to niewielka część...
V: Czytałem umowe... - wtrącił
J: Wyprowadzam się z Londynu. - nawet Niall oderwał swój wzrok od telefonu.
V: Jak to? Czemu nigdy mi nic nie mówisz...? Zawsze dowiaduje się ostatni...
N: Emm... Ja też nic nie wiem... - spojrzeliśmy na niego.
J: Właśnie Ci mówie Viktor, dowiedzieliście się jako pierwsi. Prowadź restauracje jak swoją, nie zrywaj ze mną kontaktu, a jak urządze się w nowym miejscu to może otworze drugi lokal... Jeszcze nie wiem... - wzruszyłam ramionami. 
V: Naprawdę chcesz mnie zostawić? 
J: Zadbaj o swoje życie Vik. Zbuduj je z Jann. - uśmiechnęłam się. - Do dnia wyprowadzki będę przyjeżdżać gotować... 
V: W porządku. - wstał i wyszedł z biura. Dziwnie się zachował.
J: Jeśli chcesz spotkaj sięd zisiaj z przyjaciółmi. Ja chciałabym tu zostać i popracować na kuchni. - spojrzałam na Nialla
N: Nie wyprowadzasz się beze mnie, prawda? - zapytał niepewnie
J: Oczywiście, że nie. Zanim to zrobimy masz mieć obrączkę na palcu. Podeszłam do Niego i ucałowałam jego usta. 
N: Poważnie? - ucieszył się - Zaplanujmy wszystko, jak najszybciej. - wstał z miejsca. - Jade do chlopaków. - teraz to on pocałował mnie - Przyjade po Ciebie. - uśmiechnął się i wyszedł. Założyłam fartuch i poszłam gotować.
         Po trzech godzinach gotowania, byłam szczęśłiwie zmęczona. Widziałam że kucharze byli zaskoczeni że tu dzisiaj jestem. 
V: Jak się czujesz? - podszedł w końcu do mnie
J: Naprawdę dobrze. - uśmiechnęłam się do niego - Przyjdę też jutro, a teraz chodź do biura, porozmawiamy jeszcze. 
V: Możecie iść do domu - zwrócił się do kucharzy - Ja posprzątam... - byłam zaskoczona, ale może to i lepiej, pomogę mu. - To o czym chcesz porozmawiać? - zapytał gdy już byliśmy w biurze, usiedliśmy na swoich miejscach i po prostu zaczęliśmy rozmawiać, śmiać się i opowiadać sobie co u nas się działo przez ten czas. - Powiedz lepiej co to za przeprowadzka i dlaczego tak nagle? 

Dom na wyspie.
J: Pokażę Ci. -  wstałam z miejsca i podeszła do komputera, otworzyłam jednego z maili na mojej poczcie ipokazałam mu zdjęcie mojej nowej posiadłości, no prawie mojej. 
V: Woow, kupiłaś ten dom? Gdzie to?
J: Nie do końca, to kolejny prezent od dziadków... A gdzie, to powiem Ci tylko, że bardzo, bardzo daleko... - uśmiechnęłam się do niego i rozmarzyłam się, jak będzie świetnie żyć tak daleko od wszystkiego i wszystkich.
V: Nath ja... - zaczął dość poważnie - Ja po prostu nie dam rady bez Ciebie.
J: Co masz na myśli? - zdziwiłam się
V: Nic szczególnego, mówię tylko, że 
Cie potrzebuję, nie poradzę sobie bez Ciebie i tęsknię za Tobą. Po tym jak dowiedziałem się, że zginęłaś byłem kompletnie załanamy... - czułam się dość dziwnie.
J: A co z Jannette? Pokłóciliście się ?
V: Nie, wszystko jest jak najlepiej, ale wiesz, Ty to Ty... Zawsze była tylko nasza dwójka. Teraz Ty masz Nialla, Ja, Jannette... Mam wrażenie, że się od siebie oddaliliśmy... - uśmiechnął się słabo i złapał mnie za dłonie - Wyprowadzisz się, chuj wie, ile mil stąd i już więcej Cie nie zobaczę...
J: Ohh Vik... Jak na razie nie ustaliłam daty przeprowadzki... To ma być moje nowe życie... Zawsze będziesz mógł przyjechać, są też wideorowmowy... I wiesz, że mam śmigłowiec, wystarczy, że dasz znać, a ja zaraz będę blisko... - uśmiechnęłam się pocieszająco - Teraz to Jannette powinna być dla Ciebie najważniejsza. Nie wypuszczaj jej ze swojego życia, bo to wspaniała kobieta...
V: Tu masz rację, uwielbiam ją...
J: Tylko uwielbiasz?
...
___________

I jak? Wiem ze długo czekaliście znowu.. Kilka miesięcy, ale postaram się częściej :* :*
Skomentujecie chociaż?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!





Naat